Bańką w cellulit?
Cześć :)
Ależ mi zeszło z tym postem. Ta moja niesumienność w działaniu bywa czasem porażająca. Niemniej, jak to się mówi - lepiej późno, niż wcale, dlatego dzisiaj coś nie coś o jednym ze sposobów walki z cellulitem. Tym razem na tapecie bańki bezogniowe w duecie z olejkiem antycellulitowym. W walce z moim wrogiem pomagały mi firmy MedPlus (producent baniek bezogniowych) oraz Green Pharmacy (producent olejku antycellulitowego). Jak się sprawiły ich produkty?
Na wstępie muszę wspomnieć, że masaż bańkami jest co tu dużo mówić... bolesny. Masaże praktykowałam głównie przez lato, co w sumie nie było najlepszym pomysłem, bo kiedy przyłożyłam się do tego masażu, parę dni później na moich pośladkach i udach pokazywały się sporawe siniaki. Wiem, że to kwestia indywidualna i, jakby nie patrzeć, dobry objaw, aczkolwiek mało estetyczny dla oka, zwłaszcza, kiedy ubieramy kuse spodenki i spódniczki.
Jak masujemy?
Do tego celu potrzebujemy aż jedną bańkę bezogniową, trochę olejku antycellulitowego (aby ułatwić poślizg bańki) oraz pompkę, która pomoże nam wytworzyć podciśnienie w bańce.
Zacznę może od samych baniek. Bańki są szklane, jest w ich opakowaniu 12 sztuk z dołączoną do nich pompką, którą wytwarzamy w bańce podciśnienie po odessaniu części powietrza. Pewnie jako dzieci pamiętacie epizod z bańkami, które gościły na Waszych plecach - na pewno nie jest to przyjemne wspomnienie, tyle godzin w bezruchu... W tym przypadku bańki służą nam w innym celu, a dodatkowo gdyby zaszła taka konieczność, zawsze można użyć ich według babcinego sposobu, gdyż są dużo bezpieczniejsze niż bańki ogniowe.
Tak przyssana do ciała bańka nie wygląda może najprzyjemniej dla oka, uczucie też nie jest najlepsze, zwłaszcza, jak dokładnie przesuwamy okrężnymi ruchami po obszarze ud i pośladków. Z doświadczenia, najbardziej boli im wyżej po pośladkach się przesuwamy i im niżej ud się kierujemy. Ale ból można znieść każdy, jeśli widzi się efekty. A widzi się je, może nie tak spektakularne, jakby się mogło wydawać, ale skóra już po pierwszym zabiegu wygładza się, robi się przyjemna w dotyku, nawilżona. Duża tutaj zasługa olejku antycellulitowego Green Pharmacy, który choć bardzo tłusty i brudzący, to jednak świetnie się sprawdza w takim masażu. Podczas masażu widzimy, jak nadmiar olejku zbiera się w bańce, a dodatkowo podczas takiego masażu złuszczamy martwy naskórek, więc olejek zupełnie traci swą klarowność. Wrażliwcom taki widok może się zdecydowanie nie spodobać, ja na początku byłam zdziwiona, może trochę zszokowana, a potem przywykłam. Z uwagi na to, iż olejek jest brudzący, masaż polecam wykonywać w wannie, bądź prysznicu, a po zakończeniu wytrzeć nadmiar olejku papierowym ręcznikiem. Olejek świetnie natłuszcza skórę, więc polecam go osobom o bardzo suchej skórze. Nie pachnie najprzyjemniej (trochę jak anyżek), ale świetnie wygładza skórę. Jak to się mówi - coś za coś :) Za to bańki są niesamowicie łatwe w użytkowaniu, po każdym masażu, wystarczy umyć bańkę wykorzystując płyn do mycia naczyń i pozostawić do wyschnięcia!
Masaże wykonujemy przez 20 dni co drugi dzień, czyli około 10 zabiegów w cyklu (ale cykle można powtarzać). Pierwszy zabieg polecam, aby trwał max 5-8 minut, a potem systematycznie zwiększamy jego długość do nawet 15-20 minut (dla osób wytrzymałych i zdeterminowanych).
Efekty?
Nie zlikwidowałam cellulitu do samego końca. Tutaj trzeba czegoś więcej niż systematycznego masażu, powinnyśmy w to włączyć odpowiednią dietę i aktywność fizyczną. Ja, choć jestem aktywna fizycznie, nie stosuję odpowiedniej diety, bo nie umiem sobie odmówić od czasu do czasu fastfooda, czy czekolady, po prostu... :) Niemniej efekty są widoczne, skóra jest ujędrniona, bardziej napięta, bardziej zwarta w swojej strukturze. Przy napięciu pośladków dziurki (czyli tenże właśnie cellulit), które wcześniej były widoczne, są spłycone i dużo mniej rzucają się w oczy. Również przejeżdżając dłońmi po pośladkach nie czuć żadnych nierówności. Mam zamiar wrócić do masaży ponownie w zimie, tym bardziej, że taki masaż jest świetnym sposobem na rozgrzanie zziębniętej skóry, bo pobudza krążenie krwi i wytwarza wewnętrzne ciepło. Dodatkowo olejek jest mega wydajny (choć jakby nie patrzeć, dużo się przy aplikacji wylewa wszędzie tam, gdzie nie powinno - butelka jest mało poręczna), więc jedną butelkę zużywa się przez kilka cyklów. Czysta oszczędność pieniędzy! Czy podobne efekty osiągnęłabym stosując olejek solo? Nie sądzę, nie potrafiłabym sama tak mocno ugnieść skóry, aby składniki odżywcze olejku mogły przeniknąć do jej wnętrza. Bańki pozwalają przyspieszyć ten proces, a jednocześnie zdecydowanie nie wymagają użycia siły. Bańki bezogniowe + olejek antycellulitowy = duet idealny w walce z cellulitem.
Zacznę może od samych baniek. Bańki są szklane, jest w ich opakowaniu 12 sztuk z dołączoną do nich pompką, którą wytwarzamy w bańce podciśnienie po odessaniu części powietrza. Pewnie jako dzieci pamiętacie epizod z bańkami, które gościły na Waszych plecach - na pewno nie jest to przyjemne wspomnienie, tyle godzin w bezruchu... W tym przypadku bańki służą nam w innym celu, a dodatkowo gdyby zaszła taka konieczność, zawsze można użyć ich według babcinego sposobu, gdyż są dużo bezpieczniejsze niż bańki ogniowe.
Tak przyssana do ciała bańka nie wygląda może najprzyjemniej dla oka, uczucie też nie jest najlepsze, zwłaszcza, jak dokładnie przesuwamy okrężnymi ruchami po obszarze ud i pośladków. Z doświadczenia, najbardziej boli im wyżej po pośladkach się przesuwamy i im niżej ud się kierujemy. Ale ból można znieść każdy, jeśli widzi się efekty. A widzi się je, może nie tak spektakularne, jakby się mogło wydawać, ale skóra już po pierwszym zabiegu wygładza się, robi się przyjemna w dotyku, nawilżona. Duża tutaj zasługa olejku antycellulitowego Green Pharmacy, który choć bardzo tłusty i brudzący, to jednak świetnie się sprawdza w takim masażu. Podczas masażu widzimy, jak nadmiar olejku zbiera się w bańce, a dodatkowo podczas takiego masażu złuszczamy martwy naskórek, więc olejek zupełnie traci swą klarowność. Wrażliwcom taki widok może się zdecydowanie nie spodobać, ja na początku byłam zdziwiona, może trochę zszokowana, a potem przywykłam. Z uwagi na to, iż olejek jest brudzący, masaż polecam wykonywać w wannie, bądź prysznicu, a po zakończeniu wytrzeć nadmiar olejku papierowym ręcznikiem. Olejek świetnie natłuszcza skórę, więc polecam go osobom o bardzo suchej skórze. Nie pachnie najprzyjemniej (trochę jak anyżek), ale świetnie wygładza skórę. Jak to się mówi - coś za coś :) Za to bańki są niesamowicie łatwe w użytkowaniu, po każdym masażu, wystarczy umyć bańkę wykorzystując płyn do mycia naczyń i pozostawić do wyschnięcia!
Masaże wykonujemy przez 20 dni co drugi dzień, czyli około 10 zabiegów w cyklu (ale cykle można powtarzać). Pierwszy zabieg polecam, aby trwał max 5-8 minut, a potem systematycznie zwiększamy jego długość do nawet 15-20 minut (dla osób wytrzymałych i zdeterminowanych).
Efekty?
Nie zlikwidowałam cellulitu do samego końca. Tutaj trzeba czegoś więcej niż systematycznego masażu, powinnyśmy w to włączyć odpowiednią dietę i aktywność fizyczną. Ja, choć jestem aktywna fizycznie, nie stosuję odpowiedniej diety, bo nie umiem sobie odmówić od czasu do czasu fastfooda, czy czekolady, po prostu... :) Niemniej efekty są widoczne, skóra jest ujędrniona, bardziej napięta, bardziej zwarta w swojej strukturze. Przy napięciu pośladków dziurki (czyli tenże właśnie cellulit), które wcześniej były widoczne, są spłycone i dużo mniej rzucają się w oczy. Również przejeżdżając dłońmi po pośladkach nie czuć żadnych nierówności. Mam zamiar wrócić do masaży ponownie w zimie, tym bardziej, że taki masaż jest świetnym sposobem na rozgrzanie zziębniętej skóry, bo pobudza krążenie krwi i wytwarza wewnętrzne ciepło. Dodatkowo olejek jest mega wydajny (choć jakby nie patrzeć, dużo się przy aplikacji wylewa wszędzie tam, gdzie nie powinno - butelka jest mało poręczna), więc jedną butelkę zużywa się przez kilka cyklów. Czysta oszczędność pieniędzy! Czy podobne efekty osiągnęłabym stosując olejek solo? Nie sądzę, nie potrafiłabym sama tak mocno ugnieść skóry, aby składniki odżywcze olejku mogły przeniknąć do jej wnętrza. Bańki pozwalają przyspieszyć ten proces, a jednocześnie zdecydowanie nie wymagają użycia siły. Bańki bezogniowe + olejek antycellulitowy = duet idealny w walce z cellulitem.
Stosowałyście już podobny sposób, a może macie zamiar wypróbować? :)
9 komentarze:
Dziękuję, że zechciałaś przeczytać powyższą notkę i wypowiedzieć się na jej temat. Mój blog to nie miejsce na reklamę, proszę pamiętaj o tym :)