Moje usta lubią Lily Lolo :)
Hej :)
Obiecałam dodać posta poświęconego w całości szminkom i błyszczykom od Lily Lolo. Zdecydowanie są warte uwagi. Używam ich codziennie i może w końcu będzie pierwsze denko jeśli chodzi o szminki, chociaż mi... szkoda! :)
Przechodząc do sedna. Zacznę może najpierw od szminek. Mam dwa odcienie: Intense Crush oraz Parisian Pink. Pomimo, że szminki należą do jednej "rodziny", to są skrajnie różne od siebie, głównie jeśli chodzi o ich konsystencję. Moim ulubionym kolorem stał się Intense Crush, taki nieco koralowo-nudziakowy odcień, idealny na dzień. Genialna pigmentacja, niesamowita kremowość i łatwość nałożenia na usta. Nie przesadzając, używam tej szminki codziennie i sądzę, że jeszcze długo mi się nie znudzi. Z powodzeniem zastępuje mi koralową szminkę od Mary Kay.
Co się tyczy natomiast odcienia Parisian Pink... Hm, ciężko mi to ubrać w słowa. Ta szminka ma nieco bardziej "świeczkową" konsystencję. Dosyć tępa, ciężko ją nałożyć na usta (na skórę dłoni też, chociażby, żeby sprawdzić jaki ma kolor). Ale jak już uda nam się nałożyć odpowiednią ilość na ustach osiągamy całkiem przyjemny efekt. Daje taki różany odcień, który ładnie podbija jasne usta, robi je bardziej "żywe".
Trwałość obu egzemplarzy na ustach zadowalająca. Wiadomo, że jeśli zaczniemy jeść, zwłaszcza bardziej tłuste rzeczy, to szybko nam się sama "zje". Natomiast zjadają się w miarę równo, chociaż posiadaczki dużych ust (jak ja) zachęcam do kontrolowania stanu ust w lusterku przed wyjściem, albo rozmową z kimś, zwłaszcza jeśli wcześniej jadłyśmy :)
Natomiast co innego jest w przypadku błyszczyków. W tym przypadku nastąpiła istna miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej powąchania, a potem użycia. Dlaczego powąchania? Bo pachną absolutnie bosko czekoladą! Mogłabym je wąchać cały dzień i sądzę, że by mi się nie znudziło. Poza tym, dają piękny kolor na ustach, a dodatkowo je nawilżają. W tym przypadku moim ulubieńcem jest odcień English Rose, czyli typowy nudziak, który świetnie komponuje się ze szminką w odcieniu Intense Crush. Według mnie to duet idealny.
Scandalips to natomiast jasny róż, taka landrynka, aczkolwiek daje delikatny odcień na ustach. Absolutnie nie uzyskamy efektu "żarówy". Scandalips daje też większą taflę, ale też dużo mocniej odcina się od naturalnego koloru ust, więc ważne jest, żeby dobrze pomalować usta.
O trwałości w przypadku błyszczyków chyba nie ma sensu pisać, bo chyba każda z nas wie, że błyszczyki do najtrwalszych nie należą, o ile nie są lip tintami, a te nie są. Aczkolwiek odczuwam absolutną przyjemność sięgając co kilka godzin do torebki po jeden z nich, żeby odświeżyć kolor i nawilżenie ust, a przy okazji upoić się zapachem czekolady. Wiem, szalone, ale nic na to nie poradzę...! ;)
druga podbiła moje serce;]
OdpowiedzUsuńKolor English Rose od dawna mnie interesuje :)
OdpowiedzUsuńEnglish Rose piękna...może kiedyś uda mi się nabyć :)
OdpowiedzUsuńpierwszy kolor na Twoich ustach urzekł mnie najbardziej <3 !
OdpowiedzUsuńWszystkie kolory ogromnie mi się podobają!
OdpowiedzUsuńMasz przepiękne usta! :)
English Rose- zakochałam sie!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają na ustach :D
OdpowiedzUsuńŚliczności, tak kolorystycznie dla mnie English Rose najbardziej przemawia, ale wolałabym szminkę sasasa, skoro fajne i trwałe, ale ciekawe że ta konsystencja się różni... hmm.
OdpowiedzUsuńDwa ostatnie kolory ą świetne ! :)
OdpowiedzUsuńNo czuje sie skuszona!!!!z Lily Lolo mam i lubie cienie sypkie i pudry, czas wiec na blyszczyki i szminki :)
OdpowiedzUsuńBardzo kusisz, potrzebuję czegoś nienachalnego do pracy!
OdpowiedzUsuńgenialnie się prezentują na ustach :D
OdpowiedzUsuńIntense Crush <3
OdpowiedzUsuńnie miałam pojęcia, ze Oni mają szminki :D
OdpowiedzUsuńładnie ładnie
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam, ale jak patrzę na fotki, to mam ochotę na nie :)
OdpowiedzUsuńEnglish Rose jest absolutnie przepiękna :) !
OdpowiedzUsuńPiękne kolorki:) ale Ty masz idealne usta!
OdpowiedzUsuńScandalips podoba mi się ten kolor,bo przypomina mi szminkę Rouge Coco Shine Rendez-Vous,którą bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuń