Lirene City Matt Foundation - recenzja gościnna Klau
Cześć!
Blog oddaję dziś w panowanie Klau z bloga Kosmetyczne Remedium. Ma dla Was recenzję gościnną podkładów Lirene City Matt Foundation, które przekazałam jej do testów. Nie przedłużając, zapraszam do czytania :)
Dziś przejmuję stery! Właśnie teraz to ja, JA, JAAAAA przejmuję władzę nad Waszymi
umysłami, kradnę Wasze skupienie i odrobinę czasu, by opowiedzieć Wam kilka
słów na temat podkładów matujących Lirene
City Matt. Snułam misterny plan, aby dzięki mojemu nieokiełznanemu
magnetyzmowi wykraść Was Marcie. W notce miałam umieścić hipnotyzującą ikonkę
śpiewającą jak syrena. Jednak przypomniało mi się, że idą Święta i w akcie
dobroduszności dam Wam dziś spokój. Świat opanuję innym razem.
Jak już wspominałam dziś opowiem Wam o moich odczuciach
związanych z właściwościami podkładów Lirene. Znam je już dość długo. Pamiętne
czasy liceum. Wysyp trądzikowy, nadmiernie wydzielane przez skórę sebum - uroki
okresu dojrzewania. Właśnie wtedy katowałam podkłady Lirene. Z ciekawości
wykradłam Marcie ze zbiorów serię matującą - jestem posiadaczka cery mieszanej,
lubiącej świecić się jak bombki na choince.
Zacznijmy jednak od początku, aby przebrnąć przez tę notkę, musicie
wiedzieć, co obiecuje nam producent:
Fluidy nowej
generacji CITY MATT posiadają wspaniałe właściwości wygładzające i matujące.
Podstawa skuteczności:
- specjalna formuła
Nylon 12, sprawia, że skóra jest jedwabista i doskonale matowa
- zastosowany system gąbeczek pochłania nadmiar sebum
- witaminy E i C doskonalą kondycję skóry twarzy i zachowują młody wygląd
Efekt:
- jedwabista i doskonale matowa skóra
INCI:
Aqua, Cyclomethicone, Polymethyl Methacrylate, Glycerin, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyglyceryl-4 Isostearate, Nylon-12, Sodium Chloride, Beeswax (Cera Alba), Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Ascorbic Acid, Isopropyl Titanium Triisostearate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Linalool, Hydroxyisohexyl-3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Alpha Isomethyl Ionone, Limonelle, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylpenyl Methylpropional, Coumarin, Geraniol, Hydroxycitronellal, Citronellol, Isoeugenol, Eugenol, Cl 77891 (Titanium Dioxide), Cl 77489 (Iron Oxide), Cl 77491 (Iron Oxide), Cl 77492 (Iron Oxide), Cl 77499 (Iron Oxide)
Aqua, Cyclomethicone, Polymethyl Methacrylate, Glycerin, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyglyceryl-4 Isostearate, Nylon-12, Sodium Chloride, Beeswax (Cera Alba), Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Ascorbic Acid, Isopropyl Titanium Triisostearate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Linalool, Hydroxyisohexyl-3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Alpha Isomethyl Ionone, Limonelle, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylpenyl Methylpropional, Coumarin, Geraniol, Hydroxycitronellal, Citronellol, Isoeugenol, Eugenol, Cl 77891 (Titanium Dioxide), Cl 77489 (Iron Oxide), Cl 77491 (Iron Oxide), Cl 77492 (Iron Oxide), Cl 77499 (Iron Oxide)
W opakowaniu znajduje się 30 ml produktu w cenie ok. 19 zł.
Moje zdanie:
Opakowanie: Srebrna plastikowa
buteleczka zaopatrzona w pompkę. Lirene oferuje nam opakowanie typu
airless, co sprzyja higienicznemu użyciu.
Zapach: Delikatna przyjemna, lecz dość chemiczna i sztuczna woń.
Podkłady Lirene
opanowały większość drogerii, zaczynając od sieciówek kończąc na małych osiedlowych
przybytkach drogeryjnych. Zabierając się za tę opinię, zwróciłam uwagę na ich
dostępność i ze zdziwieniem stwierdzam, iż podkłady Lirene kupimy wszędzie.
Podkłady Lirene
namawiają mnie do złego. Najjaśniejszy kolor oferowany przez tę markę nie
współgra z bladością mojej twarzy. Aby dopasować podkład do skóry zawsze
musiałam skusić się na odrobinę zła czyli jedną sesję na solarium. Stąd też
moje ciche zażalenie do firmy produkującej te podkłady. Większość potencjalnych
klientek waszej marki to typowe Słowianki, posiadające bardzo bladą cerę.
Dołączenie do asortymentu odcienia przypominającego 150 Revlona było by
strzałem w dziesiątkę.
Po wielkich
rozważaniach na temat koloru przychodzi pora na rozłożenie na czynniki pierwsze
przebiegu stosowania. Nie przeskoczymy faktu, że interesuje nas ten obiecany
mat. Zacznę więc od opisu mojej skóry: Przetłuszczam się w strefie T, czoło nos
i broda pokrywają się sebum dość szybko. Od podkładu matującego oczekuję
powstrzymania moich gruczołów przed oszpecaniem mojego lica. Mam na tej swojej
uroczej buzi też dość sporo niedoskonałości: blizn, sporadycznych wyprysków, oj
idealnie to tu nie jest. Zależy mi więc na kryciu.
Lirene oferuje
całkiem znośne krycie. Podkład ukrył większość niedoskonałości. Niestety jego
dość bogata konsystencja w połączeniu z aplikacją pędzlem potrafi wytworzyć na
twarzy dość nieestetyczna maskę. Lepiej sprawdza się przy aplikacji palcami.
Po aplikacji
podkładu pudrowałam twarz za pomocą sypkiego pudru z My Secret. I właśnie w tym
momencie, gdy wiecie w jaki sposób go stosowałam i czym przygruntowałam, mogę
powiedzieć Wam jak to jest z tym matem. Podkład tworzy na twarzy tępy mat,
który utrzymuje się na mojej buzi do 4 godzin. Z tego też powodu nie zaliczę jego
właściwości matujących do wyczynu i
rekordu wszechświata. Po upływie 4 godzin moja buzia wymagała poprawki. Czyli
usunięcia sebum za pomocą bibułek matujących i przypudrowania. Po takim zabiegu
miałam twarz z głowy na kolejne 4 godziny.
Podkłady
matujące to ulubieńcy kobiet posiadających problematyczną skórę, skłonną do
niedoskonałości, wyprysków. Dlatego też używałam go dość długo by przekonać się
czy wpływa na stan skóry. I tu niestety pojawiły się schody. Zostałam
zakorkowana jak butelka wina. Moja skóra wydała na świat zaskórniki, z którymi
właśnie toczę batalię.
Plusy:
- całkiem
przyzwoite krycie,
- praktyczne
opakowanie,
- dostępność,
- przyzwoita
cena.
Minusy:
- krótkotrwały
mat, do 4 h,
- trudność z
dobraniem koloru,
- dość ciężka
konsystencja,
- niestety
zapycha.
Niby plusy i
minusy się równoważą, jednak wady tego podkładu są zbyt rażące. Od ideału
oczekujemy doskonałego matu, lekkiej konsystencji, możliwości dobrania
idealnego koloru oraz braku efektów ubocznych. Pogorszenie kondycji skóry to
największy minus, którego nie da się przeskoczyć. Wiem, że mimo tych minusów
wiele dziewczyn zalicza go do ulubieńców za sprawą krycia i przystępnej ceny.
Sama posiadam kilka koleżanek które nie zamienią go na żaden inny. Jednak widzę
na ich twarzach nieustępujące zmiany trądzikowe, na które godzą się jedynie w
imię oszczędności lub za sprawą przyzwyczajenia.
Mam nadzieję, że
jakoś wytrzymałyście moją dzisiejszą obecność na blogu Marty i moja opinia
będzie dla was pomocna. Może jeszcze kiedyś zagoszczę tutaj i troszkę Was
pomęczę.
Pozdrawiam Klau.
Używałyście kiedyś podkładów Lirene? Ja używałam za czasów licealnych, były pierwszymi podkładami, które w ówczesnym czasie nakładałam na swoją twarz (oczywiście kolor co najmniej o 3 tony za ciemny - wybierałam odcień Toffee) i które wtedy bardzo lubiłam, bo świetnie radziły sobie z moją mieszaną, acz na ten czas w miarę bezproblemową cerą.
PS. Już dzisiaj zapraszam Was na jutrzejszy makijaż świąteczny, propozycja druga :)
Liczyłam, że będzie dłużej matowił .
OdpowiedzUsuńużywam go na co dzień, czasami mieszam go z bourjois, średnio matuje i krycie też jest nijakie ale lubię go, daje bardzo fajny satynowy efekt :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie odcienie są za ciemne :(
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś wersję rozświetlającą i byłam nawet zadowolona.
OdpowiedzUsuńSzkoda, tylko że taki mały wybór kolorów :/
ja uzywałam lirene dawniej tez w wersji matujacej ogolnie dosc dobry podklad srednio kryjacy ale mat faktycznie dosc krotkotrwaly a szkoda. no i malo odcieni niestety.
OdpowiedzUsuńZa słaby mat jak dla mnie:/
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam, po czym mam te syfy... Nie skojarzyłam faktów;P A z kolorami rzeczywiście skucha...
OdpowiedzUsuńMnie odpowiadał bardzo zarówno wersja matująca jak i rozświetlająca, ale nie potrzebuję takiego zmatowienia jak skóra tłusta, czy mieszana. :)
OdpowiedzUsuńTeż kojarzy mi się z czasami Liceum :) Pierwsze podkłady, sentyment itd...
Jeśli chodzi o kolorystykę, to zanim się coś skrytykuje, to proponuję zerknąć w necie jak jest naprawdę - kolor 204 NIE jest najjaśniejszy. Sama mam 203 Jasny, który jest idealny dla mojej bladej cery zimą.
OdpowiedzUsuńCo do pozostałych kwestii, u mnie też mat nie jest jakoś powalająco trwały, ale nie znalazłam żadnego innego podkładu poza mineralnym, który pozwoliłby mi pominąć poprawki po tych 4-5h, więc akurat dla mnie to nie problem, tylko standard, ale fakt, wolałabym nie musieć o tym pamiętać.
Nie napisałam tu że otrzymane kolory od Marty są najjaśniejsze tylko ja miałam już styczność z lirenkami i najjaśniejszy jest dla mnie za ciemny.
UsuńMnie trwale matuje Revlon color stay
ty karotka masz ciemniejszą buzię niż ja więc dla mnie ten odcień ssie.
ja 150 revlona używam i jest idealny
Ja jestem bardzo zadowolona z tego podkładu, mam 204 naturalny.
OdpowiedzUsuńAle jest jeszcze 203 jasny, więc może byłby lepszy dla Ciebie
Wydaje mi się, że któryś z tych odcieni miałam nawet w ręku, ale nie mogłam przetestować, bo ciemne to jak marchewa :P
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgnę po nie, jak zapycha, brrr.
Ja bardzo lubię ten podkład, na szczęście mnie nie zapycha (ale faktem jest, że nie stosuję go codziennie). Nie jest to jednak mój ideał ze względu na słabą trwałość- z mojej cery szybko się ściera.
OdpowiedzUsuńA wiesz , że z Lirene to nie miałam żadnego podkładu hmm.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapycha i ciężko dobrać kolor.
Dla nie te podkłady są dużo za ciemnie. Najjaśniejszy jest za ciemny o 4 tony ;P
OdpowiedzUsuńOj tak, pokładałam w nim nadzieję ale zapycha niemiłosiernie !
OdpowiedzUsuń